- A gdzie mój jogurt? – zapytała z żalem.
- Ummm…
Zapomniałam… - powiedziała Chloe bezradnie rozkładając ręce.
- Ty! Ty… - Alyssa wskazała palcem w kierunku Chloe.
- Przepraszam! Nie bij! Wynagrodzę ci to… kiedyś tam
– uśmiechnęła się do przyjaciółki.
- Potwór!
- Jak już to potworek i to o taki tyci – Chloe
zaznaczyła w powietrzu niedużą wielkość. Po czym podeszła do Alyssy i
przytuliła ją. – No już, nie gniewaj się. A tak w ogóle to co tutaj robiła
Hannah?
- Była na rozmowie w sprawie pracy w „Red Roses Café”
i wpadła przy okazji…
- Ach tak. I jak jej poszło?
- Całkiem nieźle. W każdym razie będzie nas teraz
częściej odwiedzać… - w tym momencie Chloe usłyszała dźwięk swojego telefonu.
„Nieznany numer” – zobaczyła na wyświetlaczu. „Odbierz” – wcisnęła klawisz:
- Halo? – zapytała niepewnie.
- Cześć Chloe. Tutaj Lou. Wiesz, mam do ciebie
ogrooomną prośbę – Chloe mogła się założyć, że w tym momencie zrobił duże oczy
i zatrzepotał rzęsami. Ach, te jego sztuczki! Nawet telekomunikacja nie mogła
zatrzymać jego siły przekonywania.
- Tak?
- Bo wiesz… Ja i El mamy niedługo taką naszą małą
uroczystość. Chciałem jej zrobić niespodziankę i kupić jej jakiś prezent. Tylko
że ja się nie znam na tych waszych babskich szpargałach – „Kłamca!” – pomyślała
Chloe, przecież widziała jak świetny miał gust, widziała jakie „drobiazgi”
dostawała od niego Hannah, gdy byli jeszcze razem. Był w tym doskonały i z
pewnością dałby sobie radę bez Chloe, ale on tak słodko kłamał i był taki
przekonywujący… Siła Louisa po mału zaczynała ją przerażać. Jak ten chłopak to robił?
Mission Impossible – dla niego nie istniało coś takiego.
- To jak? Zgadzasz się?
- Że co…? – kompletnie nie skupiała się na tym, co
do niej mówił.
- Pytałem się, czy pójdziesz ze mną i mi doradzisz?
- No tak! Jasne!
- To co powiesz na to, żebyśmy się spotkali jutro o
15 w centrum handlowym?
- Ce n’est pas probleme.
- Że co?
- Nie ma problemu – uśmiechnęła się sama do siebie.
- Do zobaczenia – rzucił jeszcze i rozłączył się.
- Kto to był? – Chloe dopiero teraz zauważyła
Alyssę, która stała z boku oparta o framugę drzwi z założonymi rękami i
obserwowała przyjaciółkę spod przymrużonych powiek.
- Znajomy, nikt ważny – Alyssa skinęła na nią. –
Naprawdę nikt ważny – zapewniła ją po raz kolejny Chloe. – Chodź, zrobię
spaghetti – spojrzała na przyjaciółkę, która dalej stała nieruchomo – Idziesz?
- Phii… Jeszcze pytasz – Alyssa się rozpromieniła. –
Takich okazji się nie marnuje – mrugnęła do niej i minęła ją w przejściu.
***
Chloe siedziała w kawiarni, pisząc pracę na
laptopie. Lubiła swoje studia, wymagały od niej dużo wyrzeczeń i poświęcenia,
ale mimo to cieszyła się, że wybrała medycynę. Rodzice byli z niej tacy dumni,
zawsze chcieli, żeby została lekarzem, a ona zawsze była uparta i dążyła do celu.
Już prawie kończyła, jeszcze tylko trzy zdania i będzie miała święty spokój.
Upiła łyk cappuccino i zerknęła na zegarek. Za dziesięć piętnasta. Cholera! W
życiu nie zdąży tak szybko dobiec do centrum handlowego. Zaczęła zbierać porozrzucane papiery i wpychać
je do teczki – pośpiech zdecydowanie jej nie służył. Odniosła filiżankę po
kawie, złapała laptopa i teczkę i wybiegła z kawiarni. Musiała zadzwonić do
Louisa, tylko jak ona miała wyjąć ten telefon? Zaczęła się nienawidzić za to,
że nie zwykła nosić toreb – uwielbiała sobie utrudniać życie. Kiedy trzymała
komórkę w ręce, jej ukochany Blackberry zbuntował się i zaciął – nie pomogły
ani prośby, ani krzyki, ani walenie nim o nogę. W pewnym momencie telefon
wyślizgnął jej się z rąk i wpadł do kałuży. Jak ona „kochała” Londyn i tę
przeklętą pogodę! Wyłowiła telefon i próbowała go włączyć, ale na nic zdały się
jej starania. W końcu dała sobie spokój, dziesięć po 15 była pod centrum. Miała
cichą nadzieję, że Lou będzie na nią czekał pod głównym wejściem, ale na co ona
liczyła? To zdecydowanie nie był jej szczęśliwy dzień. Louisa nie było pod
głównym wejściem, a ona nie miała jak się z nim skontaktować. Po kolejnych
piętnastu minutach znalazła go z drugiej strony budynku, wyglądał na
zrezygnowanego, jakby nie wierzył, że dziewczyna się jeszcze pojawi, więc na
jej widok jego twarz rozpromienił uśmiech. Chloe przeprosiła go i wyjaśniła mu
całą tę sytuację.
- Och! To wszystko moja wina – speszył się Louis. –
Wiesz co? Mój przyjaciel zna się na telefonach i tym podobnych, jeśli chcesz,
to mógłbym mu go pokazać i… - Chloe nie zdążyła wyjaśnić Louisowi, że
najprawdopodobniej wystarczy osuszyć baterię, zabrał jej telefon i zapisał
adres, pod którym miała go odebrać. – Gdybyś dała mi jakiś numer kontaktowy, to
zadzwoniłbym do ciebie, kiedy będzie gotowy. – Chloe zapisała mu numer swojej
starej komórki, po czym weszli do jubilera. W pomieszczeniu było dosyć duszno,
Chloe rozpięła płaszcz i zaczęła przyglądać się biżuterii, Louis chodził za nią
krok w krok:
- Może pierścionek? – zapytał.
- Pierścionek? Banalne! Chcesz się oświadczyć czy
kupić prezent?
- Prezent.
- Sam widzisz – dodała Chloe i wróciła do oglądania
srebrnych bransoletek, Lou włożył ręce do kieszeni i pogwizdując, przeszedł na
drugą stronę sklepu, oglądając zegarki. Chloe podeszła do kasy, pod blatem
zgromadzone były najciekawsze zbiory w całym jubilerze. Louis zajrzał jej przez
ramię.
- Ten niebieski jest ładny – wskazał na jeden z
wisiorków. Chloe przytaknęła.
- Przepraszam! – krzyknęła i po chwili podeszła do nich ekspedientka.
- W czymś mogę pomóc?
- Chcielibyśmy zobaczyć ten naszyjnik – Chloe
wskazała na wisiorek, który przed chwilą oboje oglądali. Ekspedientka wyjęła
wisiorek i delikatnie położyła na
blacie.
- Przymierz – powiedział Lou.
- Ja? – Chloe uniosła ze zdziwienia brwi, ale Louis
zamiast odpowiedzieć wziął naszyjnik. Chloe odwróciła się i Lou zapiął go jej
na szyi.
- Pasuje pani do oczu – uśmiechnęła się
ekspedientka. – Będzie pani w nim świetnie wyglądać, pani chłopak ma świetny
gust.
- Ależ to pomyłka, to nie dla mnie – zarumieniła się
Chloe. – A poza tym on nie jest moim chłopakiem – speszyła się.
- Och, proszę wybaczyć, ale wyglądali państwo na
taką ładną parę. W takim razie czego szukamy?
- Czegoś oryginalnego dla dziewczyny tego pana – wskazała
ręką na Lou i zaakcentowała słowo „dziewczyna”.
- To jakaś specjalna okazja?
- Nie, bez okazji – odpowiedział Lou.
- O! To się rzadko zdarza – odpowiedziała
ekspedientka. – A ma pan jakiś limit cenowy? – Chloe spojrzała na niego
pytająco.
- Nie mam – odpowiedział.
- To może jakiś komplet? Zaraz coś znajdę.
Po czterdziestu minutach i obejrzeniu prawie
wszystkich dostępnych kompletów, wybrali bardzo ładny i gustowny naszyjnik wraz
z kolczykami, ekspedientka zapakowała je do eleganckiego pudełka i wręczyła
Louisowi wraz z życzeniami miłego dnia. Chloe przez całe swoje życie nie wydała
na zakupy tyle, ile Lou przeznaczył na ten prezent, mimo wszystko czuła, że
Eleanor będzie zachwycona. Telefon Louisa zadzwonił, po krótkiej rozmowie
chłopak rozłączył się i zwrócił w stronę Chloe:
- Chłopcy się już niepokoją, mamy mieć dzisiaj
próbę. Może cię podwiozę? – zapytał.
- Nie trzeba – uśmiechnęła się.
- Może jednak?
- Nie, muszę jeszcze po drodze wstąpić do sklepu,
poza tym wolę się przejść, a ty się lepiej pośpiesz, bo twoi przyjaciele cię
zabiją.
- Tak, to całkiem prawdopodobne. No dobra, w takim
razie będę leciał i ogromne dzięki za pomoc. Dam ci znać, jak telefon będzie
gotowy.
- Dobrze, pa – pożegnali się i Lou poszedł w stronę
samochodu, a Chloe ruszyła do domu.
***
Ładna blondynka kończyła sprzątać w kawiarni „Red
Roses Café”. Ostatni goście wyszli jakieś pół godziny wcześniej, od tamtego
czasu dziewczyna była sama. Do zamknięcia zostało jej piętnaście minut.
Pracowała tu dopiero pierwszy dzień, nie było łatwo, szczególnie w godzinach
szczytu kawiarenka była mocno oblegana – głównie przez studentów. Teraz miała
chwilę dla siebie, odłożyła ścierkę, usiadła na jednym z barowych stołków i
głośno westchnęła. Była zmęczona Londynem i tym, że wszyscy nie postrzegali jej
jako Hannah Walker, ale jako Hannah – ex. Louisa Tomlinsona. Wyjęła komórkę,
aby sprawdzić godzinę, nie dostała żadnych wiadomości, nie miała żadnych
nieodebranych połączeń, tylko jedna rzecz zwróciła jej uwagę – tapeta. Nie
zmieniła jej od dłuższego czasu, podświadomie wcale nie chciała jej zmienić,
wierzyła, że wszystko jest po staremu – nie było. Na tapecie była ona i Louis.
Uśmiechnięci i przytuleni, wtedy wszystko było dobrze. Tęskniła za nim, chociaż
się do tego nie przyznawała. Jeszcze raz zerknęła na tapetę. Zgrywała, że jest
jej obojętny, że są tylko przyjaciółmi, ale w głębi wciąż go potrzebowała.
Tęskniła za jego śmiechem, poczuciem humoru i stylem ubierania, za to, że pod
przykrywką żartownisia i zgrywusa był naprawdę wrażliwym chłopakiem, za to, że
się o nią troszczył i był zawsze przy niej, gdy go potrzebowała, wysłuchiwał
jej, kiedy potrzebowała zrozumienia i przytulał, gdy potrzebne jej było ciepło
i bliskość drugiej osoby. Nikt nie mógł się z nim równać, nikt tak na nią nie
działał. Udawała dzielną – nawet z niezłym skutkiem, ale dalej było to tylko
udawanie. Wiedziała, że nigdy go nie odzyska, ale wciąż nie dopuszczała do
siebie myśli, że to już koniec, że nie ma ich, że teraz istnieją osobno jako
„ona” i „on”. Czuła ścisk w żołądku i gardle, gdy wspominała wspólnie spędzone
chwile, wciąż wzdrygała się na dźwięk jego imienia. I nie mogła nic na to
poradzić. Na zewnątrz była dawną, uśmiechniętą i wesołą Hannah, ale kiedy
zostawała sama czuła, że się rozpada, że nie daje rady. Może czas zobojętnieć
na przeszłość? Ale jak patrzeć optymistycznie w przyszłość, kiedy przeraża cię
teraźniejszość? Zegar wybił dwudziestą pierwszą, pora wychodzić, schowała
telefon, wzięła kurtkę i klucze. Wyszła na zewnątrz i owionęło ją chłodne,
londyńskie powietrze. Jeszcze przyjdzie czas, żeby usunąć to zdjęcie,
wspomnienia i jego ze swojego serca, na razie nie była na to gotowa, na razie
nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie…
***
Chloe siedziała na swoim łóżku z książką w dłoniach,
kubkiem gorącej herbaty na szafce i ręcznikiem na głowie. Właśnie kończyła
rozdział, w którym główna bohaterka miała wyznać swojemu mężowi, że nie jest
ojcem jej dziecka, kiedy usłyszała dźwięk swojej starej komórki. Uniosła
telefon i odczytała wiadomość: „Telefon już gotowy. Możesz go odebrać nawet
jutro. Louis x”. Uśmiechnęła się na myśl, że jutro znowu będzie w pełnym
kontakcie ze światem, odłożyła komórkę i powróciła do czytania.