piątek, 8 marca 2013

Liebster Award ;)

Ten blog od dawna jest zawieszony, co z pewnością widać, może kiedyś z przypływem weny wrócę, ale obecnie to nie ma sensu. ;) Co nie przeszkadza mi w tym, aby przyjąć nominację od mojej cudownej Charlotte http://brookenfairytalee.blogspot.com/ .
Liebster Award to nagroda, którą blogerzy przyznają sobie nawzajem. Wyróżniona osoba otrzymuje 11 pytań. Po odpowiedzeniu na nie musi nominować 11 blogów (z wyjątkiem tego, który ją/jego nominował) i również zadać 11 pytań.

Pytania od Charlotte:

1. Twoje największe marzenie?
 Tyle ich, że nie sposób wymienić, szczególnie że ze mnie straszna marzycielka. No to może podróż po Europie? To takie jedno z większych. ;)

2. Gdzie chciałabyś spędzić wymarzone wakacje?
 Szwecja, Irlandia lub Anglia - do wyboru. ;p

3. Czym zazwyczaj inspirujesz się, kiedy piszesz?
 Głównie to muzyką. :)

4. Gdybyś miała złotą rybkę, jakie trzy życzenia chciałabyś, żeby spełniła?
Ale jak je powiem, a potem spotkam złotą rybkę, to się nie spełnią. ;c ;p Przede wszystkim chciałabym cofnąć czas, żeby pewne rzeczy nigdy nie miały miejsca... Resztę zachowam dla siebie...

5. Czego najbardziej się boisz?
Pająków! Brrrr...

6. Masz jakiś autorytet?
Trudne pytanie... Chyba każdy kto jest dobrym człowiekiem jest dla mnie autorytetem, takiego jednego to nie mam...

7. Jakie masz sposoby na nudę?
Książki i filmy. <3

8. Kiedy zaczęła się Twoja przygoda z pisaniem?
Jeszcze zanim założyłam blogi, bardzo dawno, dawno temu, kiedy Jeanette chorowała na świnkę, dostała zeszycik i że zawsze miała zbyt bujną wyobraźnię, to zaczęła w nim pisać "opowiadania". ;)

9. Jakiego dnia tygodnia się urodziłaś?
Sobota. :)

10. Umiesz grać na jakimś instrumencie?
Na fortepianie. ;) I kolędę na flecie! haha

11. Jak widzisz siebie za 10 lat?
Będę latać w lekarskim kitlu na praktyki... ;p Ale przede wszystkim będę wciąż tą samą, trochę infantylną Jeanette. ;)


Moje nominacje(będzie ich mniej niż 11, gdyż nie czytam aż tak dużo blogów i wgl):
http://aikoword.blogspot.com/
http://musicisall.bloog.pl/?ticaid=61031a
http://but-home-is-nowhere.blogspot.com/
http://ourlovesupreme.blogspot.com/
http://choreografiaszczescia.blogspot.com/
http://vashappeningludzie.blogspot.com/

Moje pytania:
1. W jakim miesiącu się urodziłaś?
2. Jaka jest twoja ulubiona książka?
3. Jakiej muzyki słuchasz?
4. Jakie jedno słowo cię opisuje?
5. Gdybyś mogła wybrać dowolne miejsce na świecie do zamieszkania, to jakie i dlaczego?
6. Wierzysz w przyjaźń damsko - męską?
7. Jaką znaną osobę chciałabyś poznać?
8. Jakie jest twoje motto?
9. Co cię denerwuje?
10. Twój ulubiony kolor?
11. Co cenisz w swoich przyjaciołach?

Jeśli macie czas i ochotę to odpowiedzcie na pytania. ;)

Bye. xx


niedziela, 19 sierpnia 2012

2. I only miss you when I'm breathin'.

Alyssa kończyła rozpakowywać zakupy.

- A gdzie mój jogurt? – zapytała z żalem.

- Ummm…  Zapomniałam… - powiedziała Chloe bezradnie rozkładając ręce.

- Ty! Ty… - Alyssa wskazała palcem w kierunku Chloe.

- Przepraszam! Nie bij! Wynagrodzę ci to… kiedyś tam – uśmiechnęła się do przyjaciółki.

- Potwór!

- Jak już to potworek i to o taki tyci – Chloe zaznaczyła w powietrzu niedużą wielkość. Po czym podeszła do Alyssy i przytuliła ją. – No już, nie gniewaj się. A tak w ogóle to co tutaj robiła Hannah?

- Była na rozmowie w sprawie pracy w „Red Roses Café” i wpadła przy okazji…

- Ach tak. I jak jej poszło?

- Całkiem nieźle. W każdym razie będzie nas teraz częściej odwiedzać… - w tym momencie Chloe usłyszała dźwięk swojego telefonu. „Nieznany numer” – zobaczyła na wyświetlaczu. „Odbierz” – wcisnęła klawisz:

- Halo? – zapytała niepewnie.

- Cześć Chloe. Tutaj Lou. Wiesz, mam do ciebie ogrooomną prośbę – Chloe mogła się założyć, że w tym momencie zrobił duże oczy i zatrzepotał rzęsami. Ach, te jego sztuczki! Nawet telekomunikacja nie mogła zatrzymać jego siły przekonywania.

- Tak?

- Bo wiesz… Ja i El mamy niedługo taką naszą małą uroczystość. Chciałem jej zrobić niespodziankę i kupić jej jakiś prezent. Tylko że ja się nie znam na tych waszych babskich szpargałach – „Kłamca!” – pomyślała Chloe, przecież widziała jak świetny miał gust, widziała jakie „drobiazgi” dostawała od niego Hannah, gdy byli jeszcze razem. Był w tym doskonały i z pewnością dałby sobie radę bez Chloe, ale on tak słodko kłamał i był taki przekonywujący… Siła Louisa po mału zaczynała ją przerażać. Jak ten chłopak to robił? Mission Impossible – dla niego nie istniało coś takiego.

- To jak? Zgadzasz się?

- Że co…? – kompletnie nie skupiała się na tym, co do niej mówił.

- Pytałem się, czy pójdziesz ze mną i mi doradzisz?

- No tak! Jasne!

- To co powiesz na to, żebyśmy się spotkali jutro o 15 w centrum handlowym?

- Ce n’est pas probleme.

- Że co?

- Nie ma problemu – uśmiechnęła się sama do siebie.

- Do zobaczenia – rzucił jeszcze i rozłączył się.

- Kto to był? – Chloe dopiero teraz zauważyła Alyssę, która stała z boku oparta o framugę drzwi z założonymi rękami i obserwowała przyjaciółkę spod przymrużonych powiek.

- Znajomy, nikt ważny – Alyssa skinęła na nią. – Naprawdę nikt ważny – zapewniła ją po raz kolejny Chloe. – Chodź, zrobię spaghetti – spojrzała na przyjaciółkę, która dalej stała nieruchomo – Idziesz?

- Phii… Jeszcze pytasz – Alyssa się rozpromieniła. – Takich okazji się nie marnuje – mrugnęła do niej i minęła ją w przejściu.

***

Chloe siedziała w kawiarni, pisząc pracę na laptopie. Lubiła swoje studia, wymagały od niej dużo wyrzeczeń i poświęcenia, ale mimo to cieszyła się, że wybrała medycynę. Rodzice byli z niej tacy dumni, zawsze chcieli, żeby została lekarzem, a ona zawsze była uparta i dążyła do celu. Już prawie kończyła, jeszcze tylko trzy zdania i będzie miała święty spokój. Upiła łyk cappuccino i zerknęła na zegarek. Za dziesięć piętnasta. Cholera! W życiu nie zdąży tak szybko dobiec do centrum handlowego.  Zaczęła zbierać porozrzucane papiery i wpychać je do teczki – pośpiech zdecydowanie jej nie służył. Odniosła filiżankę po kawie, złapała laptopa i teczkę i wybiegła z kawiarni. Musiała zadzwonić do Louisa, tylko jak ona miała wyjąć ten telefon? Zaczęła się nienawidzić za to, że nie zwykła nosić toreb – uwielbiała sobie utrudniać życie. Kiedy trzymała komórkę w ręce, jej ukochany Blackberry zbuntował się i zaciął – nie pomogły ani prośby, ani krzyki, ani walenie nim o nogę. W pewnym momencie telefon wyślizgnął jej się z rąk i wpadł do kałuży. Jak ona „kochała” Londyn i tę przeklętą pogodę! Wyłowiła telefon i próbowała go włączyć, ale na nic zdały się jej starania. W końcu dała sobie spokój, dziesięć po 15 była pod centrum. Miała cichą nadzieję, że Lou będzie na nią czekał pod głównym wejściem, ale na co ona liczyła? To zdecydowanie nie był jej szczęśliwy dzień. Louisa nie było pod głównym wejściem, a ona nie miała jak się z nim skontaktować. Po kolejnych piętnastu minutach znalazła go z drugiej strony budynku, wyglądał na zrezygnowanego, jakby nie wierzył, że dziewczyna się jeszcze pojawi, więc na jej widok jego twarz rozpromienił uśmiech. Chloe przeprosiła go i wyjaśniła mu całą tę sytuację.

- Och! To wszystko moja wina – speszył się Louis. – Wiesz co? Mój przyjaciel zna się na telefonach i tym podobnych, jeśli chcesz, to mógłbym mu go pokazać i… - Chloe nie zdążyła wyjaśnić Louisowi, że najprawdopodobniej wystarczy osuszyć baterię, zabrał jej telefon i zapisał adres, pod którym miała go odebrać. – Gdybyś dała mi jakiś numer kontaktowy, to zadzwoniłbym do ciebie, kiedy będzie gotowy. – Chloe zapisała mu numer swojej starej komórki, po czym weszli do jubilera. W pomieszczeniu było dosyć duszno, Chloe rozpięła płaszcz i zaczęła przyglądać się biżuterii, Louis chodził za nią krok w krok:

- Może pierścionek? – zapytał.

- Pierścionek? Banalne! Chcesz się oświadczyć czy kupić prezent?

- Prezent.

- Sam widzisz – dodała Chloe i wróciła do oglądania srebrnych bransoletek, Lou włożył ręce do kieszeni i pogwizdując, przeszedł na drugą stronę sklepu, oglądając zegarki. Chloe podeszła do kasy, pod blatem zgromadzone były najciekawsze zbiory w całym jubilerze. Louis zajrzał jej przez ramię.

- Ten niebieski jest ładny – wskazał na jeden z wisiorków. Chloe przytaknęła.

- Przepraszam! – krzyknęła i  po chwili podeszła do nich ekspedientka.

- W czymś mogę pomóc?

- Chcielibyśmy zobaczyć ten naszyjnik – Chloe wskazała na wisiorek, który przed chwilą oboje oglądali. Ekspedientka wyjęła wisiorek i delikatnie  położyła na blacie.

- Przymierz – powiedział Lou.

- Ja? – Chloe uniosła ze zdziwienia brwi, ale Louis zamiast odpowiedzieć wziął naszyjnik. Chloe odwróciła się i Lou zapiął go jej na szyi.

- Pasuje pani do oczu – uśmiechnęła się ekspedientka. – Będzie pani w nim świetnie wyglądać, pani chłopak ma świetny gust.

- Ależ to pomyłka, to nie dla mnie – zarumieniła się Chloe. – A poza tym on nie jest moim chłopakiem – speszyła się.

- Och, proszę wybaczyć, ale wyglądali państwo na taką ładną parę. W takim razie czego szukamy?

- Czegoś oryginalnego dla dziewczyny tego pana – wskazała ręką na Lou i zaakcentowała słowo „dziewczyna”.

- To jakaś specjalna okazja?

- Nie, bez okazji – odpowiedział Lou.

- O! To się rzadko zdarza – odpowiedziała ekspedientka. – A ma pan jakiś limit cenowy? – Chloe spojrzała na niego pytająco.

- Nie mam – odpowiedział.

- To może jakiś komplet? Zaraz coś znajdę.

Po czterdziestu minutach i obejrzeniu prawie wszystkich dostępnych kompletów, wybrali bardzo ładny i gustowny naszyjnik wraz z kolczykami, ekspedientka zapakowała je do eleganckiego pudełka i wręczyła Louisowi wraz z życzeniami miłego dnia. Chloe przez całe swoje życie nie wydała na zakupy tyle, ile Lou przeznaczył na ten prezent, mimo wszystko czuła, że Eleanor będzie zachwycona. Telefon Louisa zadzwonił, po krótkiej rozmowie chłopak rozłączył się i zwrócił w stronę Chloe:

- Chłopcy się już niepokoją, mamy mieć dzisiaj próbę. Może cię podwiozę? – zapytał.

- Nie trzeba – uśmiechnęła się.

- Może jednak?

- Nie, muszę jeszcze po drodze wstąpić do sklepu, poza tym wolę się przejść, a ty się lepiej pośpiesz, bo twoi przyjaciele cię zabiją.

- Tak, to całkiem prawdopodobne. No dobra, w takim razie będę leciał i ogromne dzięki za pomoc. Dam ci znać, jak telefon będzie gotowy.

- Dobrze, pa – pożegnali się i Lou poszedł w stronę samochodu, a Chloe ruszyła do domu.

***

Ładna blondynka kończyła sprzątać w kawiarni „Red Roses Café”. Ostatni goście wyszli jakieś pół godziny wcześniej, od tamtego czasu dziewczyna była sama. Do zamknięcia zostało jej piętnaście minut. Pracowała tu dopiero pierwszy dzień, nie było łatwo, szczególnie w godzinach szczytu kawiarenka była mocno oblegana – głównie przez studentów. Teraz miała chwilę dla siebie, odłożyła ścierkę, usiadła na jednym z barowych stołków i głośno westchnęła. Była zmęczona Londynem i tym, że wszyscy nie postrzegali jej jako Hannah Walker, ale jako Hannah – ex. Louisa Tomlinsona. Wyjęła komórkę, aby sprawdzić godzinę, nie dostała żadnych wiadomości, nie miała żadnych nieodebranych połączeń, tylko jedna rzecz zwróciła jej uwagę – tapeta. Nie zmieniła jej od dłuższego czasu, podświadomie wcale nie chciała jej zmienić, wierzyła, że wszystko jest po staremu – nie było. Na tapecie była ona i Louis. Uśmiechnięci i przytuleni, wtedy wszystko było dobrze. Tęskniła za nim, chociaż się do tego nie przyznawała. Jeszcze raz zerknęła na tapetę. Zgrywała, że jest jej obojętny, że są tylko przyjaciółmi, ale w głębi wciąż go potrzebowała. Tęskniła za jego śmiechem, poczuciem humoru i stylem ubierania, za to, że pod przykrywką żartownisia i zgrywusa był naprawdę wrażliwym chłopakiem, za to, że się o nią troszczył i był zawsze przy niej, gdy go potrzebowała, wysłuchiwał jej, kiedy potrzebowała zrozumienia i przytulał, gdy potrzebne jej było ciepło i bliskość drugiej osoby. Nikt nie mógł się z nim równać, nikt tak na nią nie działał. Udawała dzielną – nawet z niezłym skutkiem, ale dalej było to tylko udawanie. Wiedziała, że nigdy go nie odzyska, ale wciąż nie dopuszczała do siebie myśli, że to już koniec, że nie ma ich, że teraz istnieją osobno jako „ona” i „on”. Czuła ścisk w żołądku i gardle, gdy wspominała wspólnie spędzone chwile, wciąż wzdrygała się na dźwięk jego imienia. I nie mogła nic na to poradzić. Na zewnątrz była dawną, uśmiechniętą i wesołą Hannah, ale kiedy zostawała sama czuła, że się rozpada, że nie daje rady. Może czas zobojętnieć na przeszłość? Ale jak patrzeć optymistycznie w przyszłość, kiedy przeraża cię teraźniejszość? Zegar wybił dwudziestą pierwszą, pora wychodzić, schowała telefon, wzięła kurtkę i klucze. Wyszła na zewnątrz i owionęło ją chłodne, londyńskie powietrze. Jeszcze przyjdzie czas, żeby usunąć to zdjęcie, wspomnienia i jego ze swojego serca, na razie nie była na to gotowa, na razie nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie…

***

Chloe siedziała na swoim łóżku z książką w dłoniach, kubkiem gorącej herbaty na szafce i ręcznikiem na głowie. Właśnie kończyła rozdział, w którym główna bohaterka miała wyznać swojemu mężowi, że nie jest ojcem jej dziecka, kiedy usłyszała dźwięk swojej starej komórki. Uniosła telefon i odczytała wiadomość: „Telefon już gotowy. Możesz go odebrać nawet jutro. Louis x”. Uśmiechnęła się na myśl, że jutro znowu będzie w pełnym kontakcie ze światem, odłożyła komórkę i powróciła do czytania.


WRÓCIŁAAAAAM! Cieszy się ktoś? Tym razem już na dobre, obiecuję! Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale złożyło sie na to wiele czynników: szkoła, projekty, a później brak weny, ale teraz będę tu bywać częściej. Liczę na wasze opinie w komentarzach. :) Gdyby ktoś miał do mnie jakieś pytania to:
twitter: @Jeanette5_
lub ask: http://ask.fm/Jeanette5 także do wyboru do koloru. ;) Byłoby mi też bardzo miło, gdybyście weszli na mojego prywatnego bloga(taka drobna reklama ;D): Take me as I am... 
Do następnego i au revoir. ;*

poniedziałek, 13 lutego 2012

1. What somebody like you doin` in a place like this?

Chloe otworzyła lodówkę. Tak jak się spodziewała, nie zastała tam zupełnie nic. Zacmokała z niezadowoleniem.
- Trzeba będzie zrobić zakupy – oznajmiła, na co Alyssa dostała strasznego ataku kaszlu, zawrotów głowy i poczuła ogromną potrzebę położenia się do łóżka.
- Okey, ja je zrobię, ale następnym razem ty idziesz.
- Oczywiście – odpowiedziała jej współlokatorka z szerokim uśmiechem. Chloe zakładając buty w przedpokoju, zapytała się:
- Kupić ci coś?
- Jogurt! Truskawkowy ewentualnie wiśniowy.
- Dobra. Idę, a ty odpoczywaj mała oszustko…
- Wcale nie jestem mała! – Alyssa miała spory kompleks na punkcie swojego wzrostu i nie znosiła, gdy ktoś jakoś komentował jej czuły punkt. Chloe najprawdopodobniej jednak nie dosłyszała już tej uwagi, gdyż właśnie zamknęła za sobą drzwi.
Pół godziny później. „Merde!* Przeklęte buty! Jutro nie będę mogła przez nie chodzić” – myślała blondynka, idąc przez jedno z londyńskich centrów handlowych i co chwila schylając się, by poprawić nieszczęsne buty. Nawet nie zauważyła, kiedy na jej drodze wyrósł niebieskooki szatyn. Stał do niej tyłem i rozmawiał przez telefon, gdy Chloe wpadła na niego z impetem. Chłopak odwrócił się – był to nie kto inny jak Louis Tomlinson.
- Eee… Cześć Louis… - wybąknęła Chloe.
- Cześć… – tu urwał, blondynka zdała sobie sprawę, że zapomniał jej imienia.
- … Chloe – dokończyła za niego.
- No tak. Zawsze miałem słabą pamięć do imion… - uśmiechnął się, robiąc oczy jak kot z Shreka, po czym lekko się zarumienił. Tak, Louis Tomlinson z pewnością nie miał pamięci do imion. Raz Alyssa opowiedziała Chloe pewną historię, gdy pan Tomlinson na jednej z zakrapianych imprez swoją byłą dziewczynę – Hannah nazywał Katie, a potem kiedy zobaczył ją wychodzącą z toalety, zaczął jej się kłaniać i powiedział, że serdecznie wita panią Sophie. Kimkolwiek były Sophie i Katie, blondynka nie mogła go winić, że nie pamiętał jej imienia.
- Właściwie to co tu robisz?
- Właściwie to zakupy – uśmiechnęła się.
- A bardzo jesteś zajęta?
- Dlaczego pytasz?
- Pomyślałem, że w ramach przeprosin za tę wpadkę z imieniem mógłbym zabrać cię na kawę.
- Hmm… No cóż… Dlaczego nie? – Po czym ruszyli do kawiarenki obok. Bardzo dobrze im się rozmawiało, nawet nie zauważyli, kiedy minęła godzina. W pewnym momencie padło pytanie, którego Chloe spodziewała się od początku rozmowy i wręcz miała wrażenie, że to jedyny powód, dla którego została tu zaproszona.
- A co u Hannah? - Zapytał się Louis, siląc się na obojętny ton. Zdecydowanie mu to nie wyszło, wypowiadając to imię zadrżał mu głos i jakby na chwilę gdzieś odpłynął.
- Nie wiem. Dawno jej u nas nie było… - Tomlinson zrobił nieco zawiedzioną minę, jednak nie mógł jej nic odpowiedzieć, gdyż właśnie wtedy podeszła do nich mała dziewczynka. Miała około sześciu lat i dwa rude warkoczyki związane czerwonymi wstążkami oraz bluzkę z Myszką Miki, dżinsową spódnicę i kurteczkę. Wyglądała uroczo.
- Cy mogę siobie  źlobić ź tobom źdjęcie? – Zapytała przejęta.
- Jasne mała – uśmiechnął się do niej i  przytulił ją. Po małej sesji zdjęciowej, Lou dał jej jeszcze autograf i listek gumy owocowej, którą zawsze nosił ze sobą(mała wzięła go jak świętość i z pewnością nie miała go zamiaru zjeść).
- Często tak masz?
- Tak? Niezbyt… Częściej trafiają się rozwrzeszczane nastolatki. Takie małe szkraby są słodkie…
- No cóż… Jesteś bożyszczem nastolatek – Chloe uśmiechnęła się. Mogła się założyć, że wiele dziewczyn zapłaciłoby, by zamienić się z nią teraz miejscami.
- Taak… Jam jest Marchewka Wspaniały. Król okładek i nastoletnich pokoi – powiedział to tak poważnie i przekonywująco, że oboje wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, wtedy rozległ się dzwonek telefonu. Louis sięgnął ręką do kieszeni spodni i zaczął rozmawiać. Kiedy skończył powiedział:
- Ach… Kochani przyjaciele zaraz tu będą. Wiesz co, dobrze mi się z tobą rozmawiało. Może zapisałabyś mi swój numer i spotkalibyśmy się jeszcze kiedyś?
- Jasne! Dlaczego nie?- Louis podał jej telefon i Chloe wystukała szereg cyfr.
- Proszę bardzo!
- Jeszcze tylko zdjęcie do kontaktu… - Chloe uśmiechnęła się i Louis pstryknął jej fotkę. – Gotowe! – Właśnie wtedy do kawiarni weszło dwóch chłopców. Jeden był farbowanym blondynem, o ładnych niebieskich oczach i przesympatycznym uśmiechu, a drugi odznaczał się ciemną karnacją i ładną, wysportowaną sylwetką rysującą się pod czarną bluzką.
- Nie wiem czy kojarzysz panów. Moi towarzysze niedoli w atakach naszych najcudowniejszych fanek – specjalistek od rzucania biustonoszy na scenę – tu uśmiechnął się szelmowsko i puścił oczko do Chloe. – Poznaj: Zayn Malik i Niall Horan albo Niall Horan i Zayn Malik – jak wolisz. – Obaj podeszli i przywitali się z blondynką.
- Miło nam było cię poznać, ale chyba będziemy zmuszeni porwać Marchewkowego Potwora…
- Och! Nie ma sprawy – zaśmiała się Chloe. – Właściwie ja też już muszę iść – po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy. Zapłacili jeszcze rachunek i pożegnali się.
Chloe weszła do mieszkania. Taskanie zakupów zdecydowanie nie było jej ulubioną czynnością.
- WRÓCIŁAAAAAM! – Teraz to ona postanowiła zrobić efektowne wejście. Wkroczyła do kuchni. Alyssa jak zwykle siedziała na blacie, a na jednym z krzeseł siedziała Hannah Walker z kubkiem gorącej herbaty, tłumacząc coś przejęcie Alyssie. Hannah i Alyssa były najlepszymi przyjaciółkami, wcześniej nawet mieszkały razem, ale Hannah musiała się przeprowadzić i szukała kogoś na swoje miejsce. Traf chciał, że Chloe usilnie poszukiwała wtedy mieszkania i w ten oto sposób zamieszkała z Alyssą. Hannah była potem wielokrotnie gościem w ich mieszkaniu, nieraz przyprowadzając swojego obecnie byłego chłopaka.
- Cześć Hannah!
- Cześć Chloe – blondynka doszła do wniosku, że może oszczędzi im opowieści o tym, kogo spotkała. Nie wydawało jej się dobrym pomysłem opowiadanie o spotkaniu Louisa jego byłej dziewczynie i Alyssie – obecnie jego największemu wrogowi…

*„Cholera” po francusku.


No to jest jedyneczka... Nie miałam go zamiaru dodawać dzisiaj, dodałam tylko ze względu na Madzialenkę <3 Do następnego i au revoir!
PS Dziękuję Paulinko i Charlotte za pomoc w opisie bohaterów<3 Merci beaucoup! :)

czwartek, 9 lutego 2012

Prolog.

Klucz szczęknął z łoskotem w zamku. Blondynka weszła do dusznego mieszkania. Obawiała się, że przez jej nieobecność jej współlokatorka zrobiła z ich mieszkania wysypisko śmieci i nie, nie myliła się. Próbowała przedrzeć się do kuchni, a po drodze dwa razy potknęła się o porozrzucane buty i raz o pudełko po pizzy:
- Cholera jasna! Jak w ciągu dwóch dni można zrobić taki syf?! – otóż można było, jeśli się było Alyssą Evans i sprzątanie traktowało się jako stratę czasu, nie mówiąc o zakupach spożywczych – przecież od czego ma się telefon i pizzerie? Problem pojawiał się wtedy, kiedy Chloe musiała to wszystko ogarnąć. I tak było tym razem: rozejrzała się po kuchni, zakasała rękawy:
- Akcję dezynfekującą czas zacząć!
Godzinę później Chloe była w połowie zmywania wielkiej sterty naczyń, kiedy usłyszała głośne kłapnięcie drzwiami.
- CZEEEEEEEEEEEŚĆ!- ten słoń, który przed chwilą wszedł do mieszkania, brzmiał jak Alyssa – bo to była Alyssa i jeszcze zanim Chloe zdążyła ją ostrzec, że dopiero co pozmywała podłogę, wkroczyła swoimi zabłoconymi butami na środek kuchni.
- ZABIJĘ! Zabiję, pokroję na kawałeczki i zakopię w ogrodzie…
- My NIE MAMY ogrodu…
- No to wrzucę do Tamizy…
- Coś się stało? Jakoś tak dziwnie na mnie patrzysz…
- Bo właśnie przed chwilą pozmywałam tę oto podłogę, na której twoje niemiłosiernie brudne buty teraz stoją!
- Ups! Przepraszam – powiedziała Alyssa i cofnęła się do korytarza, gdzie narobiła jeszcze więcej śladów. Chloe walnęła się z otwartej ręki w czoło.
- Nie martw się, w ogóle się nie gniewam, w ogóle, wcale a wcale…
- Naprawdę?
- NIE! A następnym razem, jak będziesz chciała mnie zabić, możesz to zrobić w jakiś bardziej humanitarny sposób, a nie zastawiając na mnie pułapki w postaci porozrzucanych szpilek… A poza tym możesz mi wyjaśnić jak można zrobić taki bałagan przez jeden weekend?
- Nie wiem, samo jakoś tak wyszło…
- Samo? – Chloe uniosła oczy i ręce do góry – Widzisz, a nie grzmisz…
- Jak się udał pobyt u rodziców? – zapytała Alyssa rozsiadając się na blacie kuchennym.
- Nieźle, aczkolwiek mam wrażenie, że przez to ciągłe dokarmianie przez moją mamę przytyłam z pięć kilo…
- O nie! Ja nie będę z tobą chodzić na siłownię! Nawet o tym nie myśl…
- Wcale nie miałam zamiaru cię o to prosić – blondynka pokazała język koleżance.- A tobie jak minęło tę parę dni?
- Nie najgorzej… Widziałaś? – zapytała blondynkę, jedną ręką podając jej magazyn, a drugą sięgając po mandarynkę(ostatnią rzecz w tym domu, którą się dało zjeść bez obawy o późniejsze rewelacje żołądkowe – chociaż Chloe wcale nie była tego taka pewna i na miejscu Alyssy wolałaby nie ryzykować).
- Gazeta jak gazeta… - powiedziała Chloe.
- Zerknij na okładkę.
-„Louis Tomlinson z nową dziewczyną - zdjęcia pary z ostatniej randki.” I co z tego?
- CO Z TEGO? Zostawił Hannah, która jakbyś zapomniała, jest moją najlepszą przyjaciółką, bo podobno nie miał czasu i chciał się skupić na karierze, a tymczasem umawia się z jakąś dziunią.
- Wygląda na sympatyczną… - powiedziała Chloe, przekartkowując magazyn i oglądając zdjęcia pary.
- Nienawidzę dupka. Nigdy go nie lubiłam…
- Doprawdy? Mam ci przypomnieć, jak co sobotę ekscytowałaś się na występy jego i jego kolegów i jak zabierałaś mi telefon, żeby oddać kilka głosów?
- To było dawno i nieprawda… - Alyssa przygryzła wargę. Jasne, ze świetnie pamiętała to wszystko, ale obecnie Louis Tomlinson był jej wrogiem numer jeden i gdyby tylko jej się nawinął, mogłoby dojść do rękoczynów – ba! na pewno by do nich doszło…


No to zaczynam nowe opowiadanie... Mam nadzieję, że będzie się podobało. Ogólnie to nie lubię ani początków, ani pożegnań, więc do następnego i au revoir!