poniedziałek, 13 lutego 2012

1. What somebody like you doin` in a place like this?

Chloe otworzyła lodówkę. Tak jak się spodziewała, nie zastała tam zupełnie nic. Zacmokała z niezadowoleniem.
- Trzeba będzie zrobić zakupy – oznajmiła, na co Alyssa dostała strasznego ataku kaszlu, zawrotów głowy i poczuła ogromną potrzebę położenia się do łóżka.
- Okey, ja je zrobię, ale następnym razem ty idziesz.
- Oczywiście – odpowiedziała jej współlokatorka z szerokim uśmiechem. Chloe zakładając buty w przedpokoju, zapytała się:
- Kupić ci coś?
- Jogurt! Truskawkowy ewentualnie wiśniowy.
- Dobra. Idę, a ty odpoczywaj mała oszustko…
- Wcale nie jestem mała! – Alyssa miała spory kompleks na punkcie swojego wzrostu i nie znosiła, gdy ktoś jakoś komentował jej czuły punkt. Chloe najprawdopodobniej jednak nie dosłyszała już tej uwagi, gdyż właśnie zamknęła za sobą drzwi.
Pół godziny później. „Merde!* Przeklęte buty! Jutro nie będę mogła przez nie chodzić” – myślała blondynka, idąc przez jedno z londyńskich centrów handlowych i co chwila schylając się, by poprawić nieszczęsne buty. Nawet nie zauważyła, kiedy na jej drodze wyrósł niebieskooki szatyn. Stał do niej tyłem i rozmawiał przez telefon, gdy Chloe wpadła na niego z impetem. Chłopak odwrócił się – był to nie kto inny jak Louis Tomlinson.
- Eee… Cześć Louis… - wybąknęła Chloe.
- Cześć… – tu urwał, blondynka zdała sobie sprawę, że zapomniał jej imienia.
- … Chloe – dokończyła za niego.
- No tak. Zawsze miałem słabą pamięć do imion… - uśmiechnął się, robiąc oczy jak kot z Shreka, po czym lekko się zarumienił. Tak, Louis Tomlinson z pewnością nie miał pamięci do imion. Raz Alyssa opowiedziała Chloe pewną historię, gdy pan Tomlinson na jednej z zakrapianych imprez swoją byłą dziewczynę – Hannah nazywał Katie, a potem kiedy zobaczył ją wychodzącą z toalety, zaczął jej się kłaniać i powiedział, że serdecznie wita panią Sophie. Kimkolwiek były Sophie i Katie, blondynka nie mogła go winić, że nie pamiętał jej imienia.
- Właściwie to co tu robisz?
- Właściwie to zakupy – uśmiechnęła się.
- A bardzo jesteś zajęta?
- Dlaczego pytasz?
- Pomyślałem, że w ramach przeprosin za tę wpadkę z imieniem mógłbym zabrać cię na kawę.
- Hmm… No cóż… Dlaczego nie? – Po czym ruszyli do kawiarenki obok. Bardzo dobrze im się rozmawiało, nawet nie zauważyli, kiedy minęła godzina. W pewnym momencie padło pytanie, którego Chloe spodziewała się od początku rozmowy i wręcz miała wrażenie, że to jedyny powód, dla którego została tu zaproszona.
- A co u Hannah? - Zapytał się Louis, siląc się na obojętny ton. Zdecydowanie mu to nie wyszło, wypowiadając to imię zadrżał mu głos i jakby na chwilę gdzieś odpłynął.
- Nie wiem. Dawno jej u nas nie było… - Tomlinson zrobił nieco zawiedzioną minę, jednak nie mógł jej nic odpowiedzieć, gdyż właśnie wtedy podeszła do nich mała dziewczynka. Miała około sześciu lat i dwa rude warkoczyki związane czerwonymi wstążkami oraz bluzkę z Myszką Miki, dżinsową spódnicę i kurteczkę. Wyglądała uroczo.
- Cy mogę siobie  źlobić ź tobom źdjęcie? – Zapytała przejęta.
- Jasne mała – uśmiechnął się do niej i  przytulił ją. Po małej sesji zdjęciowej, Lou dał jej jeszcze autograf i listek gumy owocowej, którą zawsze nosił ze sobą(mała wzięła go jak świętość i z pewnością nie miała go zamiaru zjeść).
- Często tak masz?
- Tak? Niezbyt… Częściej trafiają się rozwrzeszczane nastolatki. Takie małe szkraby są słodkie…
- No cóż… Jesteś bożyszczem nastolatek – Chloe uśmiechnęła się. Mogła się założyć, że wiele dziewczyn zapłaciłoby, by zamienić się z nią teraz miejscami.
- Taak… Jam jest Marchewka Wspaniały. Król okładek i nastoletnich pokoi – powiedział to tak poważnie i przekonywująco, że oboje wybuchnęli niepohamowanym śmiechem, wtedy rozległ się dzwonek telefonu. Louis sięgnął ręką do kieszeni spodni i zaczął rozmawiać. Kiedy skończył powiedział:
- Ach… Kochani przyjaciele zaraz tu będą. Wiesz co, dobrze mi się z tobą rozmawiało. Może zapisałabyś mi swój numer i spotkalibyśmy się jeszcze kiedyś?
- Jasne! Dlaczego nie?- Louis podał jej telefon i Chloe wystukała szereg cyfr.
- Proszę bardzo!
- Jeszcze tylko zdjęcie do kontaktu… - Chloe uśmiechnęła się i Louis pstryknął jej fotkę. – Gotowe! – Właśnie wtedy do kawiarni weszło dwóch chłopców. Jeden był farbowanym blondynem, o ładnych niebieskich oczach i przesympatycznym uśmiechu, a drugi odznaczał się ciemną karnacją i ładną, wysportowaną sylwetką rysującą się pod czarną bluzką.
- Nie wiem czy kojarzysz panów. Moi towarzysze niedoli w atakach naszych najcudowniejszych fanek – specjalistek od rzucania biustonoszy na scenę – tu uśmiechnął się szelmowsko i puścił oczko do Chloe. – Poznaj: Zayn Malik i Niall Horan albo Niall Horan i Zayn Malik – jak wolisz. – Obaj podeszli i przywitali się z blondynką.
- Miło nam było cię poznać, ale chyba będziemy zmuszeni porwać Marchewkowego Potwora…
- Och! Nie ma sprawy – zaśmiała się Chloe. – Właściwie ja też już muszę iść – po czym zaczęła zbierać swoje rzeczy. Zapłacili jeszcze rachunek i pożegnali się.
Chloe weszła do mieszkania. Taskanie zakupów zdecydowanie nie było jej ulubioną czynnością.
- WRÓCIŁAAAAAM! – Teraz to ona postanowiła zrobić efektowne wejście. Wkroczyła do kuchni. Alyssa jak zwykle siedziała na blacie, a na jednym z krzeseł siedziała Hannah Walker z kubkiem gorącej herbaty, tłumacząc coś przejęcie Alyssie. Hannah i Alyssa były najlepszymi przyjaciółkami, wcześniej nawet mieszkały razem, ale Hannah musiała się przeprowadzić i szukała kogoś na swoje miejsce. Traf chciał, że Chloe usilnie poszukiwała wtedy mieszkania i w ten oto sposób zamieszkała z Alyssą. Hannah była potem wielokrotnie gościem w ich mieszkaniu, nieraz przyprowadzając swojego obecnie byłego chłopaka.
- Cześć Hannah!
- Cześć Chloe – blondynka doszła do wniosku, że może oszczędzi im opowieści o tym, kogo spotkała. Nie wydawało jej się dobrym pomysłem opowiadanie o spotkaniu Louisa jego byłej dziewczynie i Alyssie – obecnie jego największemu wrogowi…

*„Cholera” po francusku.


No to jest jedyneczka... Nie miałam go zamiaru dodawać dzisiaj, dodałam tylko ze względu na Madzialenkę <3 Do następnego i au revoir!
PS Dziękuję Paulinko i Charlotte za pomoc w opisie bohaterów<3 Merci beaucoup! :)

czwartek, 9 lutego 2012

Prolog.

Klucz szczęknął z łoskotem w zamku. Blondynka weszła do dusznego mieszkania. Obawiała się, że przez jej nieobecność jej współlokatorka zrobiła z ich mieszkania wysypisko śmieci i nie, nie myliła się. Próbowała przedrzeć się do kuchni, a po drodze dwa razy potknęła się o porozrzucane buty i raz o pudełko po pizzy:
- Cholera jasna! Jak w ciągu dwóch dni można zrobić taki syf?! – otóż można było, jeśli się było Alyssą Evans i sprzątanie traktowało się jako stratę czasu, nie mówiąc o zakupach spożywczych – przecież od czego ma się telefon i pizzerie? Problem pojawiał się wtedy, kiedy Chloe musiała to wszystko ogarnąć. I tak było tym razem: rozejrzała się po kuchni, zakasała rękawy:
- Akcję dezynfekującą czas zacząć!
Godzinę później Chloe była w połowie zmywania wielkiej sterty naczyń, kiedy usłyszała głośne kłapnięcie drzwiami.
- CZEEEEEEEEEEEŚĆ!- ten słoń, który przed chwilą wszedł do mieszkania, brzmiał jak Alyssa – bo to była Alyssa i jeszcze zanim Chloe zdążyła ją ostrzec, że dopiero co pozmywała podłogę, wkroczyła swoimi zabłoconymi butami na środek kuchni.
- ZABIJĘ! Zabiję, pokroję na kawałeczki i zakopię w ogrodzie…
- My NIE MAMY ogrodu…
- No to wrzucę do Tamizy…
- Coś się stało? Jakoś tak dziwnie na mnie patrzysz…
- Bo właśnie przed chwilą pozmywałam tę oto podłogę, na której twoje niemiłosiernie brudne buty teraz stoją!
- Ups! Przepraszam – powiedziała Alyssa i cofnęła się do korytarza, gdzie narobiła jeszcze więcej śladów. Chloe walnęła się z otwartej ręki w czoło.
- Nie martw się, w ogóle się nie gniewam, w ogóle, wcale a wcale…
- Naprawdę?
- NIE! A następnym razem, jak będziesz chciała mnie zabić, możesz to zrobić w jakiś bardziej humanitarny sposób, a nie zastawiając na mnie pułapki w postaci porozrzucanych szpilek… A poza tym możesz mi wyjaśnić jak można zrobić taki bałagan przez jeden weekend?
- Nie wiem, samo jakoś tak wyszło…
- Samo? – Chloe uniosła oczy i ręce do góry – Widzisz, a nie grzmisz…
- Jak się udał pobyt u rodziców? – zapytała Alyssa rozsiadając się na blacie kuchennym.
- Nieźle, aczkolwiek mam wrażenie, że przez to ciągłe dokarmianie przez moją mamę przytyłam z pięć kilo…
- O nie! Ja nie będę z tobą chodzić na siłownię! Nawet o tym nie myśl…
- Wcale nie miałam zamiaru cię o to prosić – blondynka pokazała język koleżance.- A tobie jak minęło tę parę dni?
- Nie najgorzej… Widziałaś? – zapytała blondynkę, jedną ręką podając jej magazyn, a drugą sięgając po mandarynkę(ostatnią rzecz w tym domu, którą się dało zjeść bez obawy o późniejsze rewelacje żołądkowe – chociaż Chloe wcale nie była tego taka pewna i na miejscu Alyssy wolałaby nie ryzykować).
- Gazeta jak gazeta… - powiedziała Chloe.
- Zerknij na okładkę.
-„Louis Tomlinson z nową dziewczyną - zdjęcia pary z ostatniej randki.” I co z tego?
- CO Z TEGO? Zostawił Hannah, która jakbyś zapomniała, jest moją najlepszą przyjaciółką, bo podobno nie miał czasu i chciał się skupić na karierze, a tymczasem umawia się z jakąś dziunią.
- Wygląda na sympatyczną… - powiedziała Chloe, przekartkowując magazyn i oglądając zdjęcia pary.
- Nienawidzę dupka. Nigdy go nie lubiłam…
- Doprawdy? Mam ci przypomnieć, jak co sobotę ekscytowałaś się na występy jego i jego kolegów i jak zabierałaś mi telefon, żeby oddać kilka głosów?
- To było dawno i nieprawda… - Alyssa przygryzła wargę. Jasne, ze świetnie pamiętała to wszystko, ale obecnie Louis Tomlinson był jej wrogiem numer jeden i gdyby tylko jej się nawinął, mogłoby dojść do rękoczynów – ba! na pewno by do nich doszło…


No to zaczynam nowe opowiadanie... Mam nadzieję, że będzie się podobało. Ogólnie to nie lubię ani początków, ani pożegnań, więc do następnego i au revoir!