niedziela, 19 sierpnia 2012

2. I only miss you when I'm breathin'.

Alyssa kończyła rozpakowywać zakupy.

- A gdzie mój jogurt? – zapytała z żalem.

- Ummm…  Zapomniałam… - powiedziała Chloe bezradnie rozkładając ręce.

- Ty! Ty… - Alyssa wskazała palcem w kierunku Chloe.

- Przepraszam! Nie bij! Wynagrodzę ci to… kiedyś tam – uśmiechnęła się do przyjaciółki.

- Potwór!

- Jak już to potworek i to o taki tyci – Chloe zaznaczyła w powietrzu niedużą wielkość. Po czym podeszła do Alyssy i przytuliła ją. – No już, nie gniewaj się. A tak w ogóle to co tutaj robiła Hannah?

- Była na rozmowie w sprawie pracy w „Red Roses Café” i wpadła przy okazji…

- Ach tak. I jak jej poszło?

- Całkiem nieźle. W każdym razie będzie nas teraz częściej odwiedzać… - w tym momencie Chloe usłyszała dźwięk swojego telefonu. „Nieznany numer” – zobaczyła na wyświetlaczu. „Odbierz” – wcisnęła klawisz:

- Halo? – zapytała niepewnie.

- Cześć Chloe. Tutaj Lou. Wiesz, mam do ciebie ogrooomną prośbę – Chloe mogła się założyć, że w tym momencie zrobił duże oczy i zatrzepotał rzęsami. Ach, te jego sztuczki! Nawet telekomunikacja nie mogła zatrzymać jego siły przekonywania.

- Tak?

- Bo wiesz… Ja i El mamy niedługo taką naszą małą uroczystość. Chciałem jej zrobić niespodziankę i kupić jej jakiś prezent. Tylko że ja się nie znam na tych waszych babskich szpargałach – „Kłamca!” – pomyślała Chloe, przecież widziała jak świetny miał gust, widziała jakie „drobiazgi” dostawała od niego Hannah, gdy byli jeszcze razem. Był w tym doskonały i z pewnością dałby sobie radę bez Chloe, ale on tak słodko kłamał i był taki przekonywujący… Siła Louisa po mału zaczynała ją przerażać. Jak ten chłopak to robił? Mission Impossible – dla niego nie istniało coś takiego.

- To jak? Zgadzasz się?

- Że co…? – kompletnie nie skupiała się na tym, co do niej mówił.

- Pytałem się, czy pójdziesz ze mną i mi doradzisz?

- No tak! Jasne!

- To co powiesz na to, żebyśmy się spotkali jutro o 15 w centrum handlowym?

- Ce n’est pas probleme.

- Że co?

- Nie ma problemu – uśmiechnęła się sama do siebie.

- Do zobaczenia – rzucił jeszcze i rozłączył się.

- Kto to był? – Chloe dopiero teraz zauważyła Alyssę, która stała z boku oparta o framugę drzwi z założonymi rękami i obserwowała przyjaciółkę spod przymrużonych powiek.

- Znajomy, nikt ważny – Alyssa skinęła na nią. – Naprawdę nikt ważny – zapewniła ją po raz kolejny Chloe. – Chodź, zrobię spaghetti – spojrzała na przyjaciółkę, która dalej stała nieruchomo – Idziesz?

- Phii… Jeszcze pytasz – Alyssa się rozpromieniła. – Takich okazji się nie marnuje – mrugnęła do niej i minęła ją w przejściu.

***

Chloe siedziała w kawiarni, pisząc pracę na laptopie. Lubiła swoje studia, wymagały od niej dużo wyrzeczeń i poświęcenia, ale mimo to cieszyła się, że wybrała medycynę. Rodzice byli z niej tacy dumni, zawsze chcieli, żeby została lekarzem, a ona zawsze była uparta i dążyła do celu. Już prawie kończyła, jeszcze tylko trzy zdania i będzie miała święty spokój. Upiła łyk cappuccino i zerknęła na zegarek. Za dziesięć piętnasta. Cholera! W życiu nie zdąży tak szybko dobiec do centrum handlowego.  Zaczęła zbierać porozrzucane papiery i wpychać je do teczki – pośpiech zdecydowanie jej nie służył. Odniosła filiżankę po kawie, złapała laptopa i teczkę i wybiegła z kawiarni. Musiała zadzwonić do Louisa, tylko jak ona miała wyjąć ten telefon? Zaczęła się nienawidzić za to, że nie zwykła nosić toreb – uwielbiała sobie utrudniać życie. Kiedy trzymała komórkę w ręce, jej ukochany Blackberry zbuntował się i zaciął – nie pomogły ani prośby, ani krzyki, ani walenie nim o nogę. W pewnym momencie telefon wyślizgnął jej się z rąk i wpadł do kałuży. Jak ona „kochała” Londyn i tę przeklętą pogodę! Wyłowiła telefon i próbowała go włączyć, ale na nic zdały się jej starania. W końcu dała sobie spokój, dziesięć po 15 była pod centrum. Miała cichą nadzieję, że Lou będzie na nią czekał pod głównym wejściem, ale na co ona liczyła? To zdecydowanie nie był jej szczęśliwy dzień. Louisa nie było pod głównym wejściem, a ona nie miała jak się z nim skontaktować. Po kolejnych piętnastu minutach znalazła go z drugiej strony budynku, wyglądał na zrezygnowanego, jakby nie wierzył, że dziewczyna się jeszcze pojawi, więc na jej widok jego twarz rozpromienił uśmiech. Chloe przeprosiła go i wyjaśniła mu całą tę sytuację.

- Och! To wszystko moja wina – speszył się Louis. – Wiesz co? Mój przyjaciel zna się na telefonach i tym podobnych, jeśli chcesz, to mógłbym mu go pokazać i… - Chloe nie zdążyła wyjaśnić Louisowi, że najprawdopodobniej wystarczy osuszyć baterię, zabrał jej telefon i zapisał adres, pod którym miała go odebrać. – Gdybyś dała mi jakiś numer kontaktowy, to zadzwoniłbym do ciebie, kiedy będzie gotowy. – Chloe zapisała mu numer swojej starej komórki, po czym weszli do jubilera. W pomieszczeniu było dosyć duszno, Chloe rozpięła płaszcz i zaczęła przyglądać się biżuterii, Louis chodził za nią krok w krok:

- Może pierścionek? – zapytał.

- Pierścionek? Banalne! Chcesz się oświadczyć czy kupić prezent?

- Prezent.

- Sam widzisz – dodała Chloe i wróciła do oglądania srebrnych bransoletek, Lou włożył ręce do kieszeni i pogwizdując, przeszedł na drugą stronę sklepu, oglądając zegarki. Chloe podeszła do kasy, pod blatem zgromadzone były najciekawsze zbiory w całym jubilerze. Louis zajrzał jej przez ramię.

- Ten niebieski jest ładny – wskazał na jeden z wisiorków. Chloe przytaknęła.

- Przepraszam! – krzyknęła i  po chwili podeszła do nich ekspedientka.

- W czymś mogę pomóc?

- Chcielibyśmy zobaczyć ten naszyjnik – Chloe wskazała na wisiorek, który przed chwilą oboje oglądali. Ekspedientka wyjęła wisiorek i delikatnie  położyła na blacie.

- Przymierz – powiedział Lou.

- Ja? – Chloe uniosła ze zdziwienia brwi, ale Louis zamiast odpowiedzieć wziął naszyjnik. Chloe odwróciła się i Lou zapiął go jej na szyi.

- Pasuje pani do oczu – uśmiechnęła się ekspedientka. – Będzie pani w nim świetnie wyglądać, pani chłopak ma świetny gust.

- Ależ to pomyłka, to nie dla mnie – zarumieniła się Chloe. – A poza tym on nie jest moim chłopakiem – speszyła się.

- Och, proszę wybaczyć, ale wyglądali państwo na taką ładną parę. W takim razie czego szukamy?

- Czegoś oryginalnego dla dziewczyny tego pana – wskazała ręką na Lou i zaakcentowała słowo „dziewczyna”.

- To jakaś specjalna okazja?

- Nie, bez okazji – odpowiedział Lou.

- O! To się rzadko zdarza – odpowiedziała ekspedientka. – A ma pan jakiś limit cenowy? – Chloe spojrzała na niego pytająco.

- Nie mam – odpowiedział.

- To może jakiś komplet? Zaraz coś znajdę.

Po czterdziestu minutach i obejrzeniu prawie wszystkich dostępnych kompletów, wybrali bardzo ładny i gustowny naszyjnik wraz z kolczykami, ekspedientka zapakowała je do eleganckiego pudełka i wręczyła Louisowi wraz z życzeniami miłego dnia. Chloe przez całe swoje życie nie wydała na zakupy tyle, ile Lou przeznaczył na ten prezent, mimo wszystko czuła, że Eleanor będzie zachwycona. Telefon Louisa zadzwonił, po krótkiej rozmowie chłopak rozłączył się i zwrócił w stronę Chloe:

- Chłopcy się już niepokoją, mamy mieć dzisiaj próbę. Może cię podwiozę? – zapytał.

- Nie trzeba – uśmiechnęła się.

- Może jednak?

- Nie, muszę jeszcze po drodze wstąpić do sklepu, poza tym wolę się przejść, a ty się lepiej pośpiesz, bo twoi przyjaciele cię zabiją.

- Tak, to całkiem prawdopodobne. No dobra, w takim razie będę leciał i ogromne dzięki za pomoc. Dam ci znać, jak telefon będzie gotowy.

- Dobrze, pa – pożegnali się i Lou poszedł w stronę samochodu, a Chloe ruszyła do domu.

***

Ładna blondynka kończyła sprzątać w kawiarni „Red Roses Café”. Ostatni goście wyszli jakieś pół godziny wcześniej, od tamtego czasu dziewczyna była sama. Do zamknięcia zostało jej piętnaście minut. Pracowała tu dopiero pierwszy dzień, nie było łatwo, szczególnie w godzinach szczytu kawiarenka była mocno oblegana – głównie przez studentów. Teraz miała chwilę dla siebie, odłożyła ścierkę, usiadła na jednym z barowych stołków i głośno westchnęła. Była zmęczona Londynem i tym, że wszyscy nie postrzegali jej jako Hannah Walker, ale jako Hannah – ex. Louisa Tomlinsona. Wyjęła komórkę, aby sprawdzić godzinę, nie dostała żadnych wiadomości, nie miała żadnych nieodebranych połączeń, tylko jedna rzecz zwróciła jej uwagę – tapeta. Nie zmieniła jej od dłuższego czasu, podświadomie wcale nie chciała jej zmienić, wierzyła, że wszystko jest po staremu – nie było. Na tapecie była ona i Louis. Uśmiechnięci i przytuleni, wtedy wszystko było dobrze. Tęskniła za nim, chociaż się do tego nie przyznawała. Jeszcze raz zerknęła na tapetę. Zgrywała, że jest jej obojętny, że są tylko przyjaciółmi, ale w głębi wciąż go potrzebowała. Tęskniła za jego śmiechem, poczuciem humoru i stylem ubierania, za to, że pod przykrywką żartownisia i zgrywusa był naprawdę wrażliwym chłopakiem, za to, że się o nią troszczył i był zawsze przy niej, gdy go potrzebowała, wysłuchiwał jej, kiedy potrzebowała zrozumienia i przytulał, gdy potrzebne jej było ciepło i bliskość drugiej osoby. Nikt nie mógł się z nim równać, nikt tak na nią nie działał. Udawała dzielną – nawet z niezłym skutkiem, ale dalej było to tylko udawanie. Wiedziała, że nigdy go nie odzyska, ale wciąż nie dopuszczała do siebie myśli, że to już koniec, że nie ma ich, że teraz istnieją osobno jako „ona” i „on”. Czuła ścisk w żołądku i gardle, gdy wspominała wspólnie spędzone chwile, wciąż wzdrygała się na dźwięk jego imienia. I nie mogła nic na to poradzić. Na zewnątrz była dawną, uśmiechniętą i wesołą Hannah, ale kiedy zostawała sama czuła, że się rozpada, że nie daje rady. Może czas zobojętnieć na przeszłość? Ale jak patrzeć optymistycznie w przyszłość, kiedy przeraża cię teraźniejszość? Zegar wybił dwudziestą pierwszą, pora wychodzić, schowała telefon, wzięła kurtkę i klucze. Wyszła na zewnątrz i owionęło ją chłodne, londyńskie powietrze. Jeszcze przyjdzie czas, żeby usunąć to zdjęcie, wspomnienia i jego ze swojego serca, na razie nie była na to gotowa, na razie nie była pewna, czy kiedykolwiek będzie…

***

Chloe siedziała na swoim łóżku z książką w dłoniach, kubkiem gorącej herbaty na szafce i ręcznikiem na głowie. Właśnie kończyła rozdział, w którym główna bohaterka miała wyznać swojemu mężowi, że nie jest ojcem jej dziecka, kiedy usłyszała dźwięk swojej starej komórki. Uniosła telefon i odczytała wiadomość: „Telefon już gotowy. Możesz go odebrać nawet jutro. Louis x”. Uśmiechnęła się na myśl, że jutro znowu będzie w pełnym kontakcie ze światem, odłożyła komórkę i powróciła do czytania.


WRÓCIŁAAAAAM! Cieszy się ktoś? Tym razem już na dobre, obiecuję! Przepraszam, że tak długo nie pisałam, ale złożyło sie na to wiele czynników: szkoła, projekty, a później brak weny, ale teraz będę tu bywać częściej. Liczę na wasze opinie w komentarzach. :) Gdyby ktoś miał do mnie jakieś pytania to:
twitter: @Jeanette5_
lub ask: http://ask.fm/Jeanette5 także do wyboru do koloru. ;) Byłoby mi też bardzo miło, gdybyście weszli na mojego prywatnego bloga(taka drobna reklama ;D): Take me as I am... 
Do następnego i au revoir. ;*

17 komentarzy:

  1. Nie no zamorduję Cię kiedyś kobieto. Masz to jak w banku. Rozdział oczywiście jest świetny, tylko dlaczego tak późno?! Rozumiem, że szkoła, ale ona zakończyła się miesiąc i trzy tygodnie temu! A Ciebie nie było 5 miesięcy! Ty wiesz, że to prawie pół roku? Proszę, dodaj kolejny szybciej.
    Weź zrób coś z Louisem i Chloe! Przecież to nie jest takie trudne. Kilka randek, buziaki, miłość, związek, problemy w związku, żeby nie było sielanki i gotowe!
    Przepraszam, że taki krótki komentarz, ale nie wiem co pisać.
    Wejdziesz do mnie?
    http://now-scream-and-rock-out.blogspot.com/
    P.S. Zmieniłam nick z #FuckingPerfect# na Cassie :P
    P.S.2. mogłabyś wyłączyć weryfikację obrazkową ("literki" jak to niektórzy mówią)? Jeśli nie wiesz jak, to napisz mi na blogu, a wytłumaczę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dodam kolejny szybciej + co do Chloe i Louisa mam zupełnie inne plany. ;p Oczywiście, że wejdę ;)

      Usuń
    2. nom ale przecie na końcu Ci powiedziałam, że nick zmieniłam, więc jakim prawem chcesz mnie mordować?! Osz Ty niedobra kobieto. Poza tym don't worry, już go nie zmienię. A przynajmniej tak planuję :P Ale thanks za komentarz na blogu. Co do wyłączenie weryfikacji, to robisz tak:
      1.Wchodzisz w "Ustawienia"
      2. Wchodzisz w "Posty i komentarze" (po lewo)
      3. I tam sobie znajdziesz w opcjach "włącz weryfikację obrazkową?" klikasz "nie" i gotowe! Mam nadzieję, że wyjaśniłam jasno ;)

      Usuń
    3. bardzo jasno ;D zaraz wyłączę i ogroooomne dzięki, błagam nie zmieniaj! ;D i tak się muszę na nowo przyzwyczaić :p

      Usuń
    4. Nie zmienię, za bardzo mi się podoba. Ewentualnie zdjęcie, ale też raczej nie. Bo również mi się podoba :P
      A tak swoją drogą, to kiedy dodasz nowy rozdział? No ja wiem, że dzisiaj już dodałaś, ale mogłabyś się wyrobić do 26, czyli w tydzień? Czy potrzeba Ci znowu prawie pół roku? nie no, mam nadzieję, że nie...

      Usuń
    5. nwm czy wyrobię się w tydzień, prędzej w 2, ale na pewno nie zajmie mi to pół roku, I promise ;)

      Usuń
    6. spoko, to fajnie. hm... PRZEPRASZAM! Zmieniłam nick. Znowu. Przepraszam, naprawdę. Ale... nie mogłam się powstrzymać! To moje motto życiowe, hehe.
      Pozdrawiam!
      J.!♥

      Usuń
  2. no wiesz ?! jak mogłaś mi nie powiedzieć że wrzuciłas coś ;p cudowne jak wszystko twojego autorstwa hah ;*** czekam na trzeci z wielką niecierpliwością :)

    OdpowiedzUsuń
  3. No Zaneciu nareszcie. rozdział cudny i oczywiscie czekam na nastepny

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie było mnie tydzień, wchodzę na profil i patrzę: Żanetka dodała rozdział! Czas ogłosić święto :) Oczywiście wszystko jest tak perfekcyjnie napisane, że zakochałam się w tym opowiadaniu jeszcze raz, z resztą, Ty wiesz, że ja kocham wszystko co napiszesz, nawet rozprawkę na jakiś denny temat ;p
    Niecierpliwie czekam na kolejny! ;*
    I wiesz na jakie opowiadanie Twojego autorstwa ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Naprawdę rzadko czytam opowiadania z bohaterami 1D, bo nie lubię tego zespołu, tych ludków i cierpię na nadmiar baardzo przeciętnych blogów na ich temat. Ale sposób w jaki piszesz to opowiadanie, sprawia, że chyba się skuszę...
    Piszesz ciekawie, bez błędów i choć historia do najnieprzewidywalniejszych nie należy, to czyta się naprawdę przyjemnie.
    Jedyne, czego bym się uczepiła to ilość wolnego czasu, jak na studentkę medycyny. Znam sporo ludzi z medycyny, no i sama studiuję na uniwersytecie medycznym i wiem, że tacy ludzie nie mają czasu się w tyłek podrapać, a co dopiero łazić tu i tam ;) Aale to taki tam szczegół.
    Dodaję do obserwowanych.
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za opinię. Na pewno skorzystam z zaproszenia. Co do ilości wolnego czasu - sama miałam do tego wątpliwości, ale z drugiej strony stwierdziłam, że mam prawo trochę pofantazjować. ;) Mimo wszystko miło, że ktoś zwrócił mi uwagę. ;D

      Usuń
  6. zapraszam na http://hard-bland-sensitive.blogspot.com/, zachęcam do komentowania, wyrażania swojej opinii i jeśli chcesz możesz nas zaobserwować. z góry przepraszam za spam, - Jess :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja przepraszam, ale czemu Pani leci z czytelnikami w kulki i nic nowego nie dodaje? ;P Tak się nie robi! :P

    OdpowiedzUsuń
  8. Cieszy się, cieszy :D Fajny rozdział. Mam nadzieję, że kolejny W KOŃCU się pojawi
    +Zapraszam do mnie --> http://diamond-blood-magic.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. mhm powiem ci,że spodobał mi się :)

    OdpowiedzUsuń
  10. bardzo przyjemnie się czyta, to co piszesz :)

    OdpowiedzUsuń